12 lat po zbrojnym konflikcie na Falklandach, Sharon Bolton umieszcza akcję swojej powieści na jednej z tamtejszych wysp, czyniąc z jej mieszkańców bohaterów uwikłanych w mroczne tajemnice i sprytnie zawoalowane kłamstwa. Pisarka tworzy fabułę, której przewodnim motywem jest śmierć dwójki małych chłopców. Ta przypadkowa śmierć, jak mówią jedni, zbrodnia niewyobrażalna, jak twierdzą drudzy, zaciąży na małej społeczności wyspiarskiej, generując zdarzenia pełne zaskakujących rozwiązań, kipiące od emocji i odsłanianych tajemnic.
Poznajemy dwie byłe przyjaciółki z dziecięcych lat – Catrin i Rachel. Catrin straciła dwoje dzieci, Rachel była sprawczynią ich śmierci. Jest jeszcze Callum, Szkot, który po konflikcie falklandzkim boryka się z syndromem stresu bojowego, a jego terapia niekoniecznie przynosi efekty. Bolton rozpisuje losy swoich bohaterów na trzy głosy, spaja jedną historią, dostarczając kolejnych elementów, nie mniej dramatycznych i groźnych w swojej wymowie. Oto na wyspie od jakiegoś czasu giną małe dzieci, a próba odnalezienia ich, zawsze kończy się fiaskiem. W trzecią rocznicę śmierci synków Catrin, znika najmłodsze dziecko Rachel. Podobnie, jak przy ostatnim zaginięciu dziecka, społeczność wyspy mobilizuje się w akcji poszukiwawczej, ale bez rezultatu.
Sharon Bolton opowiada tę historię w brawurowy sposób. Odnajdziemy w niej elementy thrillera, kryminału i powieści obyczajowej, z fabułą gęstą od emocji, pełną napięcia i nieoczekiwanych zwrotów. Zgłębimy najmroczniejsze myśli i czyny bohaterów i wspólnie z nimi doświadczymy nieprzemijającej żałoby. Poznamy ból i udrękę ludzi, którzy stracili wszystko i pragną tylko zemsty. Pomieszkamy pośród zahartowanej, niewielkiej wyspiarskiej społeczności i spróbujemy nie przeszkadzać im i nie osądzać ich zmagań z groźną naturą i tym, co ze sobą niesie. A nade wszystko, zaskoczy nas zakończenie tej historii.
Polecam Waszej uwadze „Małe mroczne kłamstwa”, bardzo warto.
Tommy, dziękuję, że mi ją poleciłeś.
//