Film na faktach, w reżyserii Baltasara Kormakura.
Trzy lata temu przeczytałam „Wszystko za Everest” Jona Krakauera. Już sam fakt, że Krakauer przeżył himalajską apokalipsę, w której zginęło 8 osób, a potem opisał ją w tak rewelacyjny sposób, zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Teraz zaś, po obejrzeniu filmu, dotknięciu niemal wszystkimi zmysłami historii tej tragicznej w skutkach wyprawy – to świetne uzupełnienie zdarzeń z 1996 roku, tutaj widziane oczami innego wspinacza.
Myli się ten, kto myśli, że zdobywanie najwyższych szczytów Ziemi, ciułanie ich do tak zwanej Korony Ziemi, jest ekstremalnym sportem dla wybranych. Zapewne kiedyś tak było, w czasach Kukuczki, Rutkiewicz, Wielickiego i wielu innych uznanych himalaistów. Ten czas dawno już minął, bo oto jak w niemal wszystkich dziedzinach, tutaj również komercja weszła na dobre, w formie wyspecjalizowanych biur, które żyją z wprowadzania/wciągania zwykłych ludzi na ten najwyższy ziemski ośmiotysięcznik. Idą więc tłumy w wysokie góry z wyspecjalizowanymi przewodnikami urzędnicy, biznesmeni i wszyscy ci, których stać na słone opłaty.
Baltasar Kormakur wiernie oddaje atmosferę wyprawy organizowanej przez Adventure Consultants. Nie opowiada się za żadną ze stron, dyskretnie pokazuje niedociągnięcia biura, pomyłki kierowników wyprawy, słabe kondycyjne przygotowanie przyszłych zdobywców, ale nade wszystko przemożne parcie wszystkich na Everest. Krok po kroku, wspólnie z trzema licznymi grupami ludzi, które w tym samym dniu pragną zdobyć szczyt, marznąc, często stojąc w długim ogonku do kolejnego przejścia, posuwamy się do przodu, aż do fatalnego w skutkach załamania pogody. Reżyser chłodno, bez opowiadania się po którejkolwiek ze stron, pokazując nadludzki wysiłek wspinaczy, walkę o życie, potworną moc natury, wobec której człowiek pozostaje bezradny i słaby. Nie znajdziemy tutaj bohaterów o nadludzkich mocach, zresztą reżyser jest daleki od faworyzowania kogokolwiek, wszak to zwykli ludzie w niezwykłych warunkach i takich ich postrzegamy. Bez znieczulenia i faworyzowania kogokolwiek i bez specjalnego współczucia, czekamy na dopełnienie się dzieła.
Bardzo dobry film, rewelacyjne efekty dźwiękowe i wizualne, a to, co wyczynia kamera, ujmując z każdej strony Górę, lodowiec, wspinaczkę ludzi i burzę śnieżną – oklaski na stojąco.