Tłumaczenie: Marcin Wróbel
Co czuje umierająca i wyniszczona przez nowotwór czterdziestoletnia kobieta, matka, córka i siostra, mając świadomość, że za kilka dni przestanie być częścią tego świata? Jak to jest być Mią „Królikiem” Hayes, która ostatnie swoje dni spędza w hospicjum, otoczona kochającą rodziną i przyjaciółmi? Co perspektywa śmierci ukochanej córki i przyjaciółki robi jej najbliższym? Ostatnie dni Królika to próby godzenia się z rzeczywistością, pożegnań ostatecznych i wzruszających wspomnień i retrospekcji, osadzonych w irlandzkiej rzeczywistości i okraszonych nierzadko przaśnym humorem.
Królik myśli, że pokonała nowotwór piersi, cieszy się życiem, wychowuje 12-letnią córkę, pisze bloga i artykuły. Okaże się jednak, że wyrok śmierci był jedynie odroczony, a rak powrócił w wyjątkowo agresywnej postaci, atakując kolejne wewnętrzne narządy i sprawiając ogromny fizyczny ból. Stan Królika lekarze określają jako terminalny, zostaje więc umieszczona w hospicjum i ma zaledwie kilka dni by zapewnić opiekę córce i pożegnać się ze zgromadzoną licznie rodziną i przyjaciółmi.
Przez 9 dni towarzyszyć będziemy Królikowi w jej bolesnym odchodzeniu, w chwilach przebudzeń, wspomnieniach, śmiechu i łzach. Otoczona kochającą rodziną i przyjaciółmi, coraz częściej wraca do przeszłości, do najbardziej znaczących chwil, które determinowały jej wybory życiowe. Smutek i łzy, towarzyszący bohaterom powieści, przetykany zabawnymi historiami i dowcipnymi dialogami, pozwalają na chwile oddechu i ulgi w tych traumatycznych chwilach.
Autorka umiejętnie aplikuje nam niebywale trudny temat, ubierając go w lekką, chwilami humorystyczną formę, nie zapominając jednak ani na moment o delikatności i wrażliwości głównego tematu. Podczas lektury nie sposób powstrzymać łez i niekontrolowanych wybuchów śmiechu. Może się to wydać dziwaczną mieszanką, wziąwszy pod uwagę ciężar tematyki książki, ale może właśnie to jest dobry sposób obchodzenia się z nieuniknionym.
Mimo wszystko, ku pokrzepieniu.
//