Miłośnicy gór być może będą ukontentowani. Oto bowiem na Podhalu, we wsi Murzasichle, antropolożka Anna odnajduje zwłoki, częściowo rozwłóczone i napoczęte przez niedźwiedzia. Zszokowana znaleziskiem, powiadamia miejscową policję i niechcący zdradza kilka faktów krakowskiemu dziennikarzowi śledczemu. Im głębiej w treść, tym więcej pojawia się postaci. A to szalony Romuś, a to koło gospodyń wiejskich, pragnących uchronić od zapomnienia tradycje regionu, czy też miejscowi policjanci w permanentnym zwarciu z łysymi i napakowanymi osiłkami. Nie zabraknie gwary góralskiej i śledztwa, wyjątkowo nieudolnie prowadzonego przez miejscowych policjantów. A kiedy autorski tandem zaserwował czytelnikowi kolejną, malowniczo udrapowaną galerię trupów, odpadłam od Ślebody jak wspinacz od ścianki i się, kruca fuks, zafrasowałam.
Pomysł na powieść Kuźmińscy mieli naprawdę dobry. Podhale z Zakopanem i okolicami, kiedyś piękne, dzisiaj zasłonięte wstrętnymi reklamami i takimże jedzeniem. Dobra i w punkt trafiona analiza obyczajów ceprów i górali. Świetnie spuentowane gusta kulinarne i turystyczne przyjezdnych i znakomicie przystosowanych do sytuacji miejscowych. Tło obyczajowe trafnie uchwycone, a rys historyczny z niesławnym Goralenvolkiem, najbardziej mnie interesujący, tutaj niestety słabo wyeksponowany. Nie można też specjalnie czepiać się zagadki kryminalnej, bo nieźle to zostało wszystko wymyślone i wyjaśnione, co wcale nie znaczy, że taka ilość trupa była konieczna.
Góry zasłonięte krzykliwymi reklamami, skretyniali turyści i chytrzy górale, oto dzisiejsze Podhale. A gdy dodamy do tego landszaftu nijakich i denerwujących bohaterów – antropolożkę Ankę, wylewającą gorzkie żale, bałwana dziennikarza śledczego Sebastiana i wioskowych policjantów, którym tylko seks dobrze wychodzi, wieś Murzasichle z przyległościami jak malowana. Zmilczę też gwarę góralską, obficie występującą w książce i znakomicie spowalniająca czytanie, wszak dobrze jest rozumieć o czym oni mówią oraz przyśpiewki i góralskie sksypecki. Na dobrą sprawę, gdyby połowę ekipy Ślebody wykreślić, a zostawić jednego trupa i aferę sięgająca do Goralenvolku, mogłoby być wcale wcale, a tak…
Kruca fuks, co wom powiym, to wom powiym, ale słabe to było.