Tłumacz: Wojciech Łygaś
Czytający książki Ohlsson wiedzą, że jej kryminalny cykl powieści z trójką bohaterów, to udana seria. Tym razem jednak, pisarka pokusiła się o wykreowanie nowych bohaterów i intrygę kryminalną, która na początku zapowiada moc atrakcji, by od połowy książki zacząć drażnić i nudzić w tempie wprost proporcjonalnym do czytanych stron. Mamy zatem tandem: sztokholmskiego adwokata Bennera i jego wspólniczkę Lucy. Duet ów, po wielokroć i po ludzku odczuwa strach, frustrację i bezsilność, a mimo to, jak taran oddany w sprytne ręce, bezmyślnie odbija się od ludzi, mafii, policji, niczego, oprócz własnej bezradności, nie pojmując. Tak więc młodzi i bogaci adwokaci wplątują się w przedziwny układ, który przepędzi ich przez Teksas w USA, postawi na ich drodze prostytutki, nudną i leniwą policję, potężną mafię, mackami sięgającą od Ameryki po Szwecję oraz niewiarygodnie przekombinowaną intrygę.
Gdyby jeszcze bohaterowie okazali się interesującymi postaciami, ale gdzie tam. Adwokat Benner na początku jawi się jako ten, który rozumie i doprowadzi sprawę do końca. Okaże się jednak, że oprócz nienasyconego apetytu na seks, niewiele ogarnia i słabo wychodzi mu kojarzenie faktów, dokumentów i wydarzeń. Gra macho, często jest niemiły i agresywny, by za chwilę rzewnie ronić łzy. Wspólniczka Lucy poza towarzyszeniem i kochaniem Brennera oraz byciem zazdrosną, niewiele wnosi swoją obecnością. No, może oprócz robienia tłoku wokół adwokata. I jeszcze intryga kryminalna. Udziwniona, pokomplikowana i tak nierzeczywista, że żal papieru, na którym została opisana. A zapowiadało się znakomicie.
Sprawa Sary Tell, a właściwie jednego z wątków jeszcze się nie zakończyła i jak rozumiem, wyjaśniona zostanie w drugim tomie cyklu. Zresztą Brenner jest bez wyjścia i musi sprawę dokończyć. Za to ja mam wyjście i z drugiego tomu zdecydowanie rezygnuję.