Tłumaczenie: Agnieszka Rasińska-Bóbr
Jestem dorosła, całe tony przeczytanych książek za mną, a wciąż daję się nabrać na peany ludzi, wychwalających, jak się potem okaże, absolutny gniot. Niejednokrotnie już dałam się ponieść entuzjazmowi tłumu (oto co robi z nami owczy pęd) z solenną obietnicą, że nigdy więcej. A potem amnezja i „Czyściec niewinnych” ląduje na czytniku.
Początek jest wielce obiecujący. Czteroosobowy gang dokonuje napadu na renomowany sklep jubilerski, zgarniając towar o wielomilionowej wartości. Ale pieczołowicie przygotowany skok przekształca się w porażkę, gdy dochodzi do wymiany ognia między bandytami i policją. Dwie osoby giną, a jeden z przestępców zostaje poważnie ranny. Salwują się ucieczką i zamiast w przygotowanej kryjówce, lądują w przypadkowym domu na wsi. Za zakładnika biorą lekarkę weterynarii, żądając od niej opieki nad rannym i obmyślając kolejne kroki ucieczki. W międzyczasie z podróży wraca mąż zakładniczki i od tej chwili sytuacja ulega radykalnej zmianie.
Karine Giebel w swojej książce powołała do życia sześciu bohaterów. Ich złe dzieciństwo wyznacza mapę, w której wszyskie drogi prowadzą do piekła. Tyle, że po drodze jest jeszcze czyściec. Z założenia jest to thriller, w którym elementy psychologiczne determinujące działania bohaterów, wypluwają psychopatów i ofiary. Zwarcie i klincz kata i ofiary nie dają rozstrzygnięcia. W powieści wyraźnie pisarka zaznacza elementy walki o godność, przebiegłość i nieprawdopodobną wolę przetrwania. Miało być zło w najczystszej postaci, drapieżnie i mrocznie. Niestety, jest rozczarowująco i nudno.
Otóż nie wystarczy z polotem i niezłą wyobraźnią torturować ofiary. Bo i owszem, drastyczne sceny powodują szybsze bicie serca, pod warunkiem, że oprawcy i ofiary są dobrze sportretowani i czujemy z nimi jakąś więź. Tutaj tego wyraźnie brakuje. Niby są retrospekcje mające przybliżyć i wyjaśnić motywy działań bohaterów, ale brakuje w nich polotu, są nudne i niewiarygodne. Karykaturalne postaci bez cienia sympatii dla żadnej z nich, plan uwolnienia – niemal jak w kole fortuny. Mnóstwo bezproduktywnej dyskusji, śmieszne prężenie muskułów w beznadziejnej sytuacji i wciąż niespożyta siła u torturowanych. Dialogi na poziomie szkoły podstawowej, zero zapowiadanej grozy i tajemniczości. I przewidywalność rozwoju tej historii stuprocentowa.
Nie idźcie moją drogą. Ten „Czyściec Niewinnych”, to czytelnicza droga przez mękę.
//