Tłumaczenie: Tomasz Wyżyński
Spośród thrillerów najbardziej lubię te psychologiczne. Ale nie każdy pisarz potrafi sprostać temu gatunkowi, tym większe więc brawa dla debiutującej pisarki Macmillan. Opowiedziana historia jest jedną z tych, gdzie wykorzystanie motywu zaginięcia małego dziecka nikogo nie pozostawia obojętnym.Wszak nie ma chyba rodzica, który by nie doświadczył uczucia paniki i strachu, gdy niespodziewanie z pola jego widzenia znika dziecko.
Rachel spaceruje po lesie z 8 letnim synkiem Benem. Las dobrze znany, więc Ben biega po nim dość samodzielnie, co, jak można się domyśleć, nie jest najlepszym pomysłem. Poszukiwania i nawoływania zdesperowanej matki, a potem i przygodnych spacerowiczów nie przynoszą spodziewanego efektu. Już wiadomo, że stało się coś niedobrego i zostaje zawiadomiona policja.
Powieść skonstruowana jest w formie dwóch naprzemiennych narracji – matki Bena i inspektora Clemo, prowadzącego śledztwo. Dodatkowym i niezwykle podnoszącym temperaturę powieści, są stenogramy terapeutki Manelli, która przeprowadza sesje terapeutyczne z inspektorem Clemo oraz strona internetowa z blogiem poświęconym poszukiwaniom chłopca. Czytając „Dziewięć dni”, niczego nie można zakładać, ani niczego brać za pewnik. Stopniowane napięcie, tragedia matki i policjanci łaknący za wszelką cenę odnalezienia chłopca wzbudza mnóstwo różnorakich emocji. Nie bez znaczenia jest brutalne zaangażowanie mediów. Autorka pokazuje impakt działań dziennikarzy, blogerów i komentujących, jaki wywierają na rodzinę dotkniętą tragedią.
Niezłe tempo akcji, galeria interesujących postaci imponująca i zajmująco przedstawiona. Tutaj nie ma spektakularnego twistu, ani zatykającego pierś suspensu. A mimo to emocji nie brakuje, stan zagrożenia i niepewności plasuje się w strefie stanów wysokich i do końca nie wiadomo, jaki będzie finał tej historii.
Warto.
//
Jedna myśl na temat “Dziewięć dni – Gilly Macmillan”