Tłumaczenie: Ewa Borówka
Mo Hayder w kręgach fanów thrillerów jest cenioną pisarką. Siedem powieści na niezmiennie wysokim poziomie, z tym samym inspektorem policji, Cafferym, może robić wrażenie. I robi, bo wbrew swoim zasadom, zaczęłam czytać cykl Hayder od końca, od jej najnowszej powieści: „Wilk”. Spoiwem całości jest postać wspomnianego już Caffery’ego, którego nie opuszcza pamięć o tragicznych zdarzeniach z przeszłości, powoli, lecz skutecznie wyniszczając go emocjonalnie.
Sielsko-anielski początek lata i zaplanowany pobyt na wsi nie zapowiada niczego złego. Oto rodzina milionerów, małżonkowie po siedemdziesiątce i ich dorosła córka, zjeżdżają z Londynu do swojej letniej rezydencji w hrabstwie Somerset. On, Olivier po ciężkiej operacji serca, jego żona, Mathilda, zawiaduje domostwem, ogrodem i rodziną. Zaś córka, Lucia, dziewczyna zamknięta w sobie, pieczołowicie, latami, pielęgnuje traumę rozstania z miejscowym chłopakiem. Z postaci tajemniczych i o kluczowym znaczeniu dla sprawy należy wymienić psa Miśka, małą, wielce rozumną dziewczynkę oraz Piechura, którego sylwetka niewątpliwie inspirowana jest postacią Wiecznego Tułacza.
Powieść kameralna, dziejąca się w ścianach rezydencji, ograniczona liczbą pojawiających się postaci. Ale za to z rozmachem i mistrzostwem dawkowane napięcie i czekanie na finał. Akcja rozwija się niezwykle dynamicznie, zaskakując nieoczekiwanymi zwrotami. A kiedy historia i tajemnica zdaje się być wyjaśniona i wiem już, jak i komu rozdano role, następuje wolta i wracam do punktu wyjścia.
„Wilk” jest powieścią krwawą, w której nie bierze się jeńców i nikt nie zostaje bohaterem. Szokujące szczegóły, dramatyczne historie i interesująca zagadka, o której z pewnością nie można powiedzieć, że jest sztampowa i pełna klisz. Znającym pisarstwo Hayder reklamować „Wilka” nie trzeba. Tym, którzy podobnie jak ja, nie mieli przyjemności obcowania z książkami tej autorki, polecam.
//