Tłumaczenie: Jacek Konieczny
Po kilku powieściach obyczajowych poczułam potrzebę płodozmianu. Naturalnym wyborem jawił się więc jakiś krwisty, soczysty wręcz thriller. „Obce dziecko” zachwyca wielu czytelników, miał być mroczny, zaskakujący rozwiązaniami i trzymający w napięciu. Niestety, ja widzę cienką intrygę, nudne dialogi i wyraźne ciągoty zakończenia książki w stylu klasycznego harlekina.
Żeby być uczciwą, przyznam, że prolog był mocnym uderzeniem i zapowiadał, że dalej będzie się działo. Owszem, 1/3 książki dawała taką nadzieję. Oto matka z sześcioletnią córką wraca autem do domu. Samochód dachuje, dziecko znika i przenosimy się z akcją 6 lat do przodu. Czego tam nie będzie! Gangi narkotykowe, porywanie dzieci, na przemian z sielskimi przedmieściami Manchesteru, niespodziewane wizyty, policjanci i przestępcy każdego sortu (naturalnie najgorszego).
Niestety, całość jest opakowana w miałkie słowa i drętwe dialogi. Bohaterowie są nudni i bez ludzkich odruchów, a dramat jednej z bohaterek potraktowany został niezrozumiale wyjątkowo brutalnie. Wątek romansowy zaś kiczowaty, zorientowany na łzy i melodramat w jednym. Intryga dobrze rokująca, w połowie książki zniechęca.
Liczyłam na trzymający w napięciu rasowy thriller z zaskakującym finałem. Niczego takiego nie dostałam, wynudziłam się i rozczarowałam. Od policjantów i gangsterów oraz pozostałych ważnych i mniej ważnych bohaterów, żywotnie zaangażowanych w sprawę, wymagam ikry, empatii i energii. Tutaj tego wyraźnie brakowało.
Słabe.
//