Tłumaczenie: Ewa Wojciechowska
Zapewne popularność „Ofiary bez twarzy” odpowiada za powstanie „Dziewiątego grobu” – prequela do historii Riska. Prawdę mówiąc mogłabym żyć w niewiedzy, jaka była przyczyna wyprowadzki Riska ze Sztokholmu, dlaczego jest taki, jaki jest i skąd te przedziwne działania podjęte, gdy na horyzoncie pojawiają się ludzkie zwłoki.
Śpieszę się też usprawiedliwić z moich pierwszych zachwytów, jakie tu i ówdzie się pojawiły. Otóż pierwsze 100-200 stron książki, w żadnym razie nie zapowiadały katastrofy, jaka nastąpiła potem. Długa rozbiegówka, rzeczywiście obiecywała sporo. Oto Szwecję i Danię niemal w jednym czasie, bo tuż przed Świętami i Nowym Rokiem, terroryzuje seryjny morderca, a może jest ich nawet kilku. Znany już nam Szwed, Fabian Risk, jego ciężarna partnerka i ich duńska koleżanka dziarsko biorą się do pracy. Szwedzi będą musieli dodatkowo lawirować między Sapo i swoimi zwierzchnikami, a policjantka z Danii odpierać ataki zazdrosnych kolegów z wydziału i prymitywne karesy szefa.
Kto czytał „Ofiarę bez twarzy”, ten wie, że dla Riska i spółki nie jest ważna rodzina, dzieci i dom, kiedy trwa dochodzenie. Nie liczmy więc na cudowną przemianę bohaterów. Za to brutalność nieuchwytnych morderców, ich manipulacje faktami, ludźmi i wodzeniem za nos wszystkich, imponująca. Mnogość tropów wiodących donikąd, przemyślnych działań zabójców, niefrasobliwość i indolencja policji, zadziwia. Spryt, brutalność, krew, flaki i łzy dosłownie wylewają się z ofiar, więc tutaj pod rozwagę wrażliwszym czytelnikom.
Powieść brutalna, co niemal z ekstazą autor demonstruje. Ahnhem nie dając też niestety czytelnikowi żadnych szans na samodzielne rozwikłanie tego kryminalnego supła, na którym zdaje się wyłożyli się wszyscy, z autorem włącznie. Zasygnalizowanie pewnych społecznie ważnych problemów, mimo starań, nie skłaniają do głębszych przemyśleń.
Słabe.
//