Tłumaczenie: Anna Rogulska
Summit Lake, w paśmie Błękitnych Appalachów to prawdziwe, urokliwe miasteczko. Niestety, o pięknie tego miejsca możemy przekonać się jedynie, oglądając zdjęcia w internecie, bo z książki niczego się nie dowiemy. Natomiast przeczytamy, że zamordowano młodą i atrakcyjną studentkę prawa, która przyjechała właśnie do Summit Lake. Będziemy świadkami, jak miejscowa policja, w osobie jej komendanta, bezpardonowo zostaje odsunięta od śledztwa. Jak łzawo skarży się ów przedstawiciel prawa przyjezdnej dziennikarce i jednocześnie głównej bohaterce na tę jawną niesprawiedliwość. Trzeba wszak wiedzieć, że w związku z morderstwem, do tej górskiej mieściny, przyjeżdża słynna na całe Stany dziennikarka, by opisać tę tragedię. Oto gwiazda czasopisma „Events”, w przeciągu 14 dni, nawiązuje w obcym miejscu dozgonne przyjaźnie, rozpoczyna płomienny romans, swoją charyzmą powoduje otwarcie wszelkich archiwów, niedostępnych materiałów i ludzkich języków. To, czego nie potrafił zrobić zespół najlepszych policyjnych wyjadaczy, nasza bohaterka dokonuje bez wysiłku w tempie iście ekspresowym.
Nieskomplikowana fabuła, przewijające się postaci bardzo proste, by nie powiedzieć bez właściwości. Intryga kryminalna słabiutka. Nawet naprzemienna narracja, mająca podkręcić atmosferę, sprowadza wszystko do jednego dużego łzawego romansu. Nie zwracajmy uwagi na zachętę okładkową, że oto fani „True Detective” oraz „Fargo” odnajdą w tej książce znajome klimaty. „Dziewczyna z Summit Lake” to romans z wątkami sensacyjnymi. No ale ja lubię kryminały, romanse zaś tak sobie.
Łee.
//