Tłumaczenie: Krzysztof Majer
Reportaż Herra, okrzyknięty kilka dekad temu w USA, genialnym i kompletnym, dopiero teraz ukazuje się w Polsce. I rzeczywiście, oddaje dramatyczny obraz żołnierzy walczących w Wietnamie. Przez dwa lata Michael Herr, korespondent wojenny pisma „Esquire” na pierwszej linii frontu podgląda żołnierzy, opisuje walki, boi się jak wszyscy obok, a dla odwagi i zapomnienia, bierze, podobnie jak większość, narkotyki. Po drugiej stronie barykady Vietkong, wroga ludność cywilna, nieprzyjazna dżungla, ponumerowane wzgórza i walki do spalonej ziemi. Ale mnie ta książka lekko zmęczyła.
Żołnierze w wojennym amoku, stosy trupów, kawaleria powietrzna, piechota morska i ci wszyscy chłopcy, za młodzi by ginąć i za starzy by potem żyć. Świat walczących i ginących żołnierzy, brutalna eksterminacja ludności cywilnej, bezwzględne niszczenie do gołej ziemi wszystkiego co rośnie i chodzi, robi piorunujące wrażenie, niemniej jednak z poczuciem, że niczego nowego się nie dowiaduję. Czytając „Depesze”, miałam wrażenie jakiejś wtórności wydarzeń, czegoś, o czym słyszałam, czytałam i widziałam na filmach.
Relacja Michaela Herra, niespecjalnie do mnie przemawia. Poszatkowana wojennymi misjami, z kontrolowanym wojennym chaosem, powtarzalnością potyczek większych i mniejszych, załamaniami nerwowymi żołnierzy, jednak nuży. Brakowało mi jakiegoś odniesienia, punktu stałego, do którego mogłabym wracać i z dystansu spoglądać na obraz, który widział Herr.
Zapewne jest to genialny reportaż, jednak na polskim rynku wydawniczym pojawił się o parę filmów i opracowań za późno, aby zafundować jakieś katharsis.
//