Tłumaczenie: Edyta Świerczyńska
Oto znany i prawdziwy frazes: pies jest największym przyjacielem człowieka. Mimo tego, że tenże człowiek często na tę przyjaźń nie zasługuje, a psie przywiązanie przypomina raczej syndrom sztokholmski, fakt pozostaje faktem. Psy kochają bezwarunkowo i do samego końca.
Narratorem i obserwatorem świata jest pies, który przedziwnym zrządzeniem losu odradza się cztery razy. Świat widziany z psiej perspektywy różny od ludzkiej i różne są oczekiwania po obu stronach. Opowieść naszego bohatera, który w czterech życiach przybiera nadane mu przez opiekunów imiona, to pełne humoru, wzruszające historie, zmuszające do refleksji nad kondycją ludzkiej rasy i jej stosunkiem do otaczającego świata. Bo „Był sobie pies”, nie jest tylko prościutką, czasami infantylną opowiastką o przygodach psiaka, którą można przeczytać i wzruszyć się do łez, niezależnie od wieku. Sięgając trochę głębiej w fabułę powieści, przygody bohatera i jego opiekunów nabiorą bardziej intensywnych barw, wielowymiarowości i uniwersalnego przesłania. A nasz bohater urodził się aż cztery razy, by dokończyć to, czego nie zdążył zrobić, służyć pomocą swoim przyjaciołom w potrzebie, bronić ich i uczyć kochać, ale też samemu wiedzieć, kiedy odejść, gdy nadchodzi odpowiedni czas.
To piękna i wzruszająca historia z prostymi prawdami i wydawałoby się, że z oczywistościami. Ale patrząc na aktualne wydarzenia na świecie i kierunek, w którym zdają się zmierzać radykalizujące się i odczłowieczające nastroje, widać jak na dłoni, że homo zapomniał o sapiens i kompletnie nie jest zainteresowany wyciąganiem wniosków z tysiącleci powtarzających się historii. „Był sobie pies” nie spowoduje może katharsis na skalę globalną, ale chcę wierzyć w to, że duże, dla odmiany naprawdę dobre zmiany zaczynają się od jednostki i nabierają skali. I tego się trzymajmy.
Warto.
Dziękuję Księgarni Internetowej Ravelo.pl za możliwość przeczytania książki jeszcze przed premierą 🙂
//