Tłumaczenie: Anna Halbersztat
No mówię Wam, cóż to za świetna powieść! I na nic zda się książkowy blurb, sygnalizujący co będzie się działo. Nie trzeba ekscytować się zajawkami sugerującymi, brutalność, zbrodnię i zemstę oraz dozgonną miłość. Fabuła książki weryfikuje zajawkę i solidnie gra na emocjach, niejeden raz dając powód do wzruszenia.
Pierwszą interesującą rzeczą jest narracja głównej bohaterki, Ruty. To ona opowiada dzieje swojego rodu od czasów osadnictwa w brytyjskiej części Palestyny. Trzypokoleniowy ród, którego początek zaczął się od kobiety, drzewa, strzelby i krowy, będzie nam towarzyszył przez całą powieść. Dzięki opowieści Ruty, nierzadko podszytej czarnym humorem i śmiechem przez łzy, poznamy 70 lat historii obejmującej życie jej dziadka, męża i jej samej. Chyba najbardziej interesującą postacią jest dziadek Zeew. To on będzie stanowił oś, wokół której toczyć się będzie życie rodziny Taworich. To on będzie kołem zamachowym inicjującym działania i kształtującym życie rodziny. Nieświadomie lub świadomie, przekaże swoje dość bezwzględne przesłanie następnemu pokoleniu. Dramatyczne epizody życia Taworich na zawsze odcisną piętno nie tylko na nich samych, ale i na mieszkańcach rodzinnej moszawy.
To niezwykła książka. Shalev, pisarz i mężczyzna snuje opowieść z perspektywy kobiety. Myślę, że ten egzamin zdał celująco. Po przeczytaniu „Dwóch niedźwiedzic” pozostajemy z pytaniami, na które tylko sami możemy poszukać odpowiedzi.
Czytajcie.
//