Tłumaczenie: Anna Gralak
Po lekturze „Stanu zdumienia” Ann Patchett, wiadomość o mającym się wkrótce pojawić „Dziedzictwie” mnie ucieszyła. Bo lubię proste historie o prostych ludziach. Takie bowiem, wbrew pozorom, wciągają najbardziej.
Pięćdziesiąt lat z życia dwóch rodzin to akurat tyle czasu, by wiele mogło się wydarzyć. Oto dwa małżeństwa ulegną rozbiciu, szóstka dzieci przejdzie traumę rozstania rodziców i nieustannej próby asymilacji w nowych warunkach. To właśnie dzieci najczęściej opowiadają tę historię, rzadziej któreś z rodziców. Nikt też nie zachowa chronologii opowiadanych wydarzeń, za to dostajemy wciągającą, aczkolwiek poszatkowaną na sekwencje kronikę wydarzeń, opowiadanych po kilka razy, z różnych perspektyw.
W „Dziedzictwie” role zostały rozdane już na początku. Dzieci przejmują kontrolę nad życiem rodzinnym, w różny sposób opiekując się sobą i swoimi mało odpowiedzialnymi i słabymi rodzicami. Konsekwencje takiego modelu rodziny będą różne. Postaci bohaterów są tak skonstruowane, że nie ma mowy, by kogokolwiek obdarzyć sympatią, przynajmniej na początku. Jednak wraz z dorastaniem bohaterów zmieniała się moja percepcja tej patchworkowej rodziny, niechęć czy awersja zastąpiło niejakie wzruszenie i zrozumienie.
Jak mówiłam, proste historie wciągają najbardziej.
Trzeba.
//