Tłumaczenie: Jerzy Kozłowski
„To, co kochasz najbardziej, zrani cię najmocniej”. Ten niezwykle trafny cytat oddaje całą atmosferę, jaka towarzyszy od początku do końca powieści Nathana Hilla. Mamy oto rok 1968, gdzie właśnie rodzi się ruch hippisowski, w tle pobrzmiewają echa wojny w Wietnamie, a studencka młodzież cyklicznie protestuje na ulicach. Uczestniczymy w rodzącym się misterium życia. Samuel, jego rodzice, serdeczni przyjaciele rodzeństwo z sąsiedztwa i jeszcze kilka innych ważnych postaci, podejmuje decyzje ważące na przyszłości bliższej i dalszej. Jak ważne jest podejmowanie przemyślanych decyzji, stawianie mądrych i odważnych kroków, bohaterowie dowiedzą się kilka dekad później, kiedy czasu nie da się cofnąć, a raniące czyny i słowa tylko lekko się zabliźniły, gotowe przypomnieć o sobie pod byle pretekstem.
„Niksy” to znakomity debiut Nathana Hilla. Świetnie uchwycone tło obyczajowe Ameryki lat 60, smakowicie rozpisane na ponad 800 stronach. Głęboka prowincja z prostymi ludźmi czasem zaskakuje, niekiedy śmieszy, ale zawsze daje sporo do myślenia. Smutni, by nie powiedzieć przegrani ludzie, mimo różnego statusu materialnego, odrzuceni przez najbliższych, średnio radzą sobie z życiem, ludźmi, nierzadko są oszukiwani i wyzyskiwani. Nie bez kozery przytaczana jest legenda o skandynawskich niksach, Okazuje się bowiem, że niksy są wśród nas. Możemy stać się nimi sami, lub ktoś obok nas. Są złe i nieuchwytne i należy się mieć na baczności.
Bardzo dobra powieść. Czytajcie.
//