Tłumaczenie: Rafał Unrug
Nie mam problemu ze zrozumieniem ludzi, którzy idą w wysokie góry, by wspinać się na najwyższe szczyty, często przypłacając to trwałym kalectwem lub życiem. Podziwiam ich, podobnie jak ultramaratończyków, grotołazów, czy samotnych żeglarzy, za niezwykłą pasję i odwagę. Dla mnie, osoby pewnie czującej się tylko na terenach płaskich, jest niebywałą frajdą poczytać o śmiałkach gramolących się osiem kilometrów w górę, gdzie wszystko wokół czyha na jego życie. Taki prawdziwy thriller na żądanie, często zresztą wygrywany, o splendorze dla zdobywcy nie mówiąc.
Nim jednak doszło do prawdziwego światowego boomu na himalaizm, najpierw letni, potem zaś zimowy, ktoś musiał być tym pierwszym. I tak w roku 1950, francuska wyprawa śmiałków, wprawionych w harcowaniu po Alpach, z m.in. Mauricem Herzogiem, Louisem Lachenalem oraz gromadką szerpów i wynajętych kulisów, bez których wyprawa tak naprawdę nie mogłaby się udać, lądują w Nepalu, by zmierzyć się Dhaulagiri (8167m).
Zaopatrzeni w tony sprzętu, jedzenia i nieaktualne mapy regionu, po rekonesansie dochodzą do wniosku, że zdobycie Dhaulagiri nie jest możliwe, alternatywą pozostaje Annapurna (8091m). Tak oto dowiadujemy się interesujących rzeczy o wspinaczce w tamtych czasach. Na przykład, że telefony zastępują liściki przesyłane z bazy do bazy przez umyślnych. Ubiór, sprzęt wspinaczkowy, nieodzowna herbata i jedzenie dla sahibów szykowane są przez szerpów. Mozolne zdobywanie metrów Annapurny, lawiny, śnieg i mróz i sytuacje realnie zagrażające życiu, zwieńczone sukcesem 3 czerwca 1950, kiedy to para Herzog i Lachenal jako pierwsi na świecie zdobywają ośmiotysięcznik.
Wiem, że jest to epokowe dokonanie – ta pierwsza zdobyta ogromna góra, a sama wspinaczka mocno działa na wyobraźnię. Ale przyznam szczerze, że bardziej fascynował mnie powrót tych dwóch Francuzów ze szczytu, oraz nieprawdopodobne poświęcenie całej ekipy, nie wyłączając szerpów i kulisów, by doholować ich szczęśliwie do domu. To z czym zmierzyła się ekipa w drodze powrotnej, cuda dokonywane przez lekarza wyprawy, nieprawdopodobne poświęcenie wynajętych ludzi, budzi ogromny podziw i uznanie. Zdobywcy Annapurny drogo zapłacili za możliwość wejścia na jej szczyt, ale przecież tego pragnęli i udało się.
Myślę, że „Annapurna” zadowoli i znawców górskich tematów, jak i laików.
Czytajcie.
I te również:
Wszystko za Everest – Jon Krakauer
Dotknięcie pustki – Joe Simpson
//