Tłumaczenie: Agnieszka Wyszogrodzka-Gaik
W poszukiwaniu inspiracji czytelniczych przeczesuję internety, aby wyłuskać tę jedyną i wyjątkową książkę. „Czwarta małpa” rokowania miała całkiem przyzwoite, zewsząd zachwyty i to coś, co podobno dobra powieść mieć powinna. Niestety, nie dane mi było dowiedzieć się, czym to coś niby miałoby być, choć książkę przeczytałam sumiennie.
Oto Chicago, od kilku lat terroryzowane przez sprytnego, psychopatycznego mordercę, który nie dość, że w wyrafinowany sposób morduje młode kobiety, to w całkiem przewrotny sposób bawi się z policją, zostawiając jej prawdziwe i fałszywe tropy. I jak na rasowy thriller przystało, już na początku zabójca ginie w wypadku samochodowym, a jego ostatnia ofiara czeka na policyjny ratunek. Ale by było jeszcze bardziej interesująco, nasz morderca kieruje się kulturą Wschodu, której jednym z ważnych symboli jest przysłowie z trzema małpami, z których jedna zasłania sobie uszy, druga oczy, trzecia zaś usta. Jest to istotne w zamyśle mordercy, który sprytnie przenosi na amerykański grunt ową mądrość, dodając od siebie małpę czwartą i tym samym zmieniając kontekst i znaczenie japońskiego przysłowia.
Już po lekturze „Czwartej małpy” powiem kolokwialnie, że między nami nie zaiskrzyło. Mimo chwilami interesującej narracji, prowadzącej czytelnika od teraźniejszości do wspomnień z pamiętnika mordercy, z którego jasno widać co go ukształtowało, powieść lekko nuży i nudzi. Ot, choćby Chicago, duża aglomeracja, ale nie odgrywa żadnej roli, zespół śledczy z głównym magikiem sili się na dowcipy, niemal tryska humorem i suchymi dowcipami, ale słabo to wygląda w zestawieniu ze sprawą, którą prowadzą. Nie zaprzeczę, że znajdzie się kilka suspensów przyzwoitych i zaskakujących, ale schemat i klisza rządzą. Powieść kameralna, sprowadzająca się do paru pomieszczeń i kilku osób, które szybko ulotnią się z pamięci, podobnie jak morderca, motywy, które go napędzały i Sam Porter, zmagający się z dochodzeniem i z własnymi traumami.
Kto miał przeczytać, to przeczytał, a kto jest przed lekturą, zalecam ostrożność. I w żadnym razie nie dajcie się nabrać na okładkową reklamę, że to „Milczenie owiec” i „Siedem”…