Cztery lata po debiucie „Zasługi nocy„, powieści kryminalnej Mateusza Lemberga, zdecydowałam się na lekturę „Domu węży”, cieszącego się pozytywnymi recenzjami. Z założenia thriller, w którym kobieta, torturowana psychicznie i nierzadko fizycznie przez męża, decyduje się na ucieczkę, by za chwilę wpaść w ręce psychopaty i miłośnika węży – brzmi dobrze. Ale jak to bywa, po przeczytaniu książki, okazuje się, że tylko brzmi, w blurbie.
Początek powieści rzeczywiście intrygujący. Oto udręczona i sponiewierana psychicznie i fizycznie przez męża kobieta, decyduje się na ucieczkę. Wie, że ten jest w stanie ją szybko odnaleźć, więc długo i sumiennie przygotowuje się do tego dramatycznego kroku. I kiedy wszystko zdaje się przebiegać tak, jak zaplanowała, nieoczekiwanie wpada w ręce psychopaty, który spragniony doznań na równi ze swoimi hodowanymi wężami, porywa ją prosto z ulicy. I tak zaczyna się walka z czasem porwanej bohaterki, poszukującego jej męża oraz specjalnego zespołu policyjnego.
Im dalej zgłębiamy przygody bohaterów, tym bardziej utwierdzamy się w przekonaniu, że ani intryga kryminalna, ani bohaterowie nie są w stanie nas porwać swoją historią. Owszem, autor silnie sygnalizuje męską, złą dominację w każdej dziedzinie życia, szczególnie zaś w domowym zaciszu, gdzie stosowanie przemocy fizycznej i psychicznej staje się niemal sportem. Trwające latami tortury, uzależnienie od męża tyrana, skutkuje bezradnością ofiary. Nie inaczej dzieje się z zespołem grupy policyjnej, w której męska przyjaźń i lojalność wobec siebie ściśle oznacza ramy, w których panowie się poruszają.
Kiedy przyjrzymy się bohaterom „Domu węży”, okaże się, że nikt nie zasługuje na naszą sympatię, niemal wszyscy są skażeni syndromem zła, znieczulicy i głupoty, z wyjątkiem pewnej starszej pani z warszawskiego blokowiska. Sama ofiara i główna bohaterka swoimi przedziwnymi pomysłami i absolutną bezmyślnością nie budzi współczucia. Powolna metamorfoza męża i chęć zrozumienia i naprawienia wyrządzonych krzywd jest niewiarygodna. Psychopata z wężami nie przeraził mnie, choć jedynie on miał potencjał i charyzmę do zgarnięcia nagrody za rolę. Postaci słabe i odrealnione, kilka wątków niedokończonych, finał niesatysfakcjonujący, pisany raczej „ku pokrzepieniu serc”.
Rozczarowanie.