Tłumaczenie: Lech Z. Żołędziowski
O Hebrydach Zewnętrznych, a szczególnie o wyspach Lewis i Harris wiem tyle, ile wyczytałam z trylogii Petera Maya. To dzięki niej autor zyskał rozgłos. May nie tylko przybliżył czytelnikom znany tylko z nazwy archipelag, ale również sprawnie zmontował interesującą intrygę kryminalną z jeszcze bardziej ciekawymi bohaterami. I oto kolejna książka: „Na szlaku trumien”, ma okazję zapisać się jako powieść, która, niestety, nie do końca spełniła moje oczekiwania.
Samym okolicznościom przyrody nic zarzucić nie można. Akcji również, tym bardziej, że toczy się na trzech planach czasowych, w trzech różnych miejscach. Wyspa Harris, na której od kilkunastu miesięcy przebywa pisarz, który nie jest pisarzem i na domiar złego, właśnie stracił pamięć w wyniku wypadku. Ale prawdę mówiąc, niespecjalnie tym się przejmuje, przyjmując ze stoickim spokojem amnezję i kochankę, która niedaleko niego mieszka. W oddali pojawia się i znika tajemniczy obserwator ptaków.
Kolejną atrakcją jest wyspa Flannana, której mroczna historia o zniknięciu bez śladu w 1900 roku trzech latarników, mocno pobudza wyobraźnię. Ale zostawmy tych latarników, tak jak zrobił to May, bo oto znajdziemy zwłoki mężczyzny, który zginął śmiercią gwałtowną i nie był to nieszczęśliwy przypadek. I w tym miejscu pojawia się policyjny detektyw z ekipą, by wyjaśnić kim był zamordowany.
Trzecim miejscem akcji będzie Edynburg, w którym mieszka zbuntowana nastolatka. Po śmierci ojca robi wszystko, by uprzykrzyć życie sobie i najbliższemu otoczeniu. Wybitnie inteligentna, podobnie zresztą, jak pozostali bohaterowi książki, sprawnie doprowadza do przyśpieszenia trochę wlokącej się akcji, obnażając tym samym bezmiar naiwności, nie tylko swojej. Okazuje się, że bycie wybitnym umysłem nie idzie w parze z radzeniem sobie w zwykłym życiu.
„Na szlaku trumien” toczy się dość niemrawo . Wspólnie z bohaterami przejdziemy ten szlak, swoją drogą o bardzo interesującej historii. Pozachwycamy się okolicznościami przyrody, trochę pomarzniemy i zmokniemy. Wiele dowiemy się o życiu pszczół oraz złych koncernach i zadumamy się po raz kolejny nad dewastacją naszej planety. I to będą te ciekawe momenty, bo już intryga kryminalna i jej bohaterowie, raczej lekko denerwujący i naiwni, psują urok i czar archipelagu.
Taka sobie.
Zaczęłam czytać i czekam, kiedy bohater skorzysta z Internetu, żeby spróbować czegoś się o sobie dowiedzieć, ale jeszcze się nie zdecydował. Za to był na wyspie, gdzie znalazł trupa i na strychu, gdzie znalazł kiepskie kserokopie. Zaczynam tracić do niego cierpliwość. Może jednak coś przeoczyłam, może ma problem z połączeniem. W każdym razie opisy pejzażu piękne. Może ograniczę się do nich, jak przy dorosłej lekturze „Nad Niemnem”, którego fabuła jest nie do strawienia.
PolubieniePolubienie
Lepiej raczej nie będzie 🙂 A „Nad Niemnem”… nie przebrnęłam.
PolubieniePolubienie