Tłumaczenie: Iwona Zimnicka
Jokum Jokumsen – ten, który miał być pisarzem, a został uznanym artystą fotografem. Synne Sager – ta, która robiła doktorat z malarstwa Edwarda Hoppera, a została żoną i kuratorką Jokuma. Ale nim do tego dojdzie, najpierw oboje rozpoczynają studia w Oslo, następna jest Kopenhaga i w końcu Ameryka, która da mu sławę i uznanie. Ale nie byłoby słynnego artysty fotografa Jokuma, gdyby nie Synne, jego żona. Osobista kuratorka, trochę manipulantka, ale z całą pewnością osoba, która introwertycznego, wycofanego i zakompleksionego artystę, doprowadziła na artystyczny Parnas.
„Magnes” jest w głównej mierze historią o miłości, nie tylko do natury, ale też do drugiego człowieka. To traktat o czasach w których przyszło naszym bohaterom żyć, o zmieniającej się rzeczywistości i o nowinkach technicznych, wzbudzających niemałe zadziwienie i niedowierzanie. O kondycji człowieka w zmieniającym się świecie, początkach terroryzmu i przypadkach determinujących kolejne dekady życia Jokuma i Synne. Akcję powieści Christensen zgrabnie złączył z kulturalnym kontekstem: koncertem Leonarda Cohena, nowym albumem Toma Waitsa, wielokrotnie wspominanym rysownikiem Robertem Storm Petersenem, czy Franzem Kafką i jego „Procesem”, od którego prawie wszystko się zaczęło. Mnóstwo tu wzruszeń, spraw smutnych i radosnych. „Magnes” to też ciekawa narracja, przeskoki w czasie oraz sam autor, jako bohater piszący tę książkę.
Książki Christensena są monumentalne. To dobre określenie, zważywszy na ich treść, przesłanie i gabaryty. Wystarczy wspomnieć „Półbrata” i „Beatlesów„, by przyjąć ze stoickim spokojem przeszło 1000 stron świetnej fabularnie powieści. Bo Christensena się czyta.
Warto.