Tłumaczenie: Mikołaj Kluza
Nie jestem fanką Chrisa Cartera, zresztą trudno być, skoro „Rozmówca” jest ledwie drugą jego powieścią, jaką przeczytałam. I prawdę mówiąc chyba nie zostanę, bo podobnie jak w „Rzeźbiarzu śmierci„, jest kilka czynników, które nie za bardzo mi się podobają.
Oto Los Angeles po raz kolejny doświadcza spotkania z psychopatycznym mordercą, który tym razem za cel obiera ludzi namiętnie korzystających z portali społecznościowych. Wyrafinowane i brutalne morderstwa, mnóstwo drastycznych detali, zmasakrowane ciała i litry krwi, oto z czym przyjdzie się mierzyć głównemu policyjnemu magikowi: Hunterowi i jego ekipie. Oraz czytelnikowi. Aby zrobiło się ciekawiej, Carter puszcza wodze fantazji i sprawia, że moment morderstwa zmuszona jest oglądać inna osoba. Co wrażliwszego czytelnika może to, i może takie jest nawet zamierzenie autora, skłonić do refleksji nad własnym bezpieczeństwem w sieci, prywatnością danych, informacjami, którymi dzielimy się z bliźnimi i ze światem w sposób mniej lub bardziej świadomy oraz sposobu, w jaki wykorzystujemy narzędzia do komunikacji w naszych komputerach i smartfonach.
Nie zachwyci powieść, w której głównym motywem jest sadyzm, krew i strach. Oczywiście, że wszystko ma swoje wytłumaczenie, ale akurat w „Rozmówcy” niespecjalnie przekonuje. Spore zastrzeżenia mam do Roberta Huntera, głównego bohatera książki. Rozumiem, że jest najjaśniejszą gwiazdą kryminalnego cyklu, ale to nie znaczy, że jego partner i szef muszą stać kilka oczek niżej z IQ, a z powieści jasno to wynika oraz nie podoba mi się indywidualna szarża bohatera w najbardziej kluczowym momencie. Rozczarowana jestem zagadką, w której nawet przez ułamek sekundy nie byłam w stanie wymyślić, kim jest sprawca. Autorowi nie zależało na grze z czytelnikiem, wszystko odbyło się w ramach umysłowej dedukcji Huntera… i po sprawie.
XXI wiek, więc i zagrożenia, jakie niosą za sobą technologie to temat niezwykle ważny, niosący nowe, nieznane dotąd zagrożenia, więc Chris Carter słusznie chce uczulić nas zagrożenia płynące choćby z niefrasobliwego korzystania z mediów społecznościowych. Czy osiągnął swój cel, śmiem wątpić. W typowy dla siebie sposób poszedł w makabrę, z tanim psychologizowaniem i postaciami płaskimi i bez właściwości.
Słabe.