Tłumaczenie: Amanda Bełdowska
Rok 866 jest rokiem, w którym poznajemy Uhtreda, wówczas dziesięcioletniego chłopca, który będzie narratorem i naszym przewodnikiem po niezliczonych bitwach na terenie dzisiejszej Wielkiej Brytanii. Łupieżcze i wyjątkowo krwawe wyprawy Duńczyków na wyspy, systematycznie anektujących kolejne królestwa, a ich władcy nie są w stanie przeciwstawić się wojennej machinie najeźdźców.
Niewątpliwą zaletą książki jest wprowadzenie postaci historycznych, zarówno z anglosaskiej, jak i duńskiej strony, pola bitewne, zdobywane warowne fortece oraz styl walki wręcz, jaki do perfekcji opanowali ówcześni wojowie. To także opowieść o Alfredzie Wielkim, władcy, który coraz skuteczniej przeciwstawia się Duńczykom. Uhtred, nasz główny bohater, którego los silnie związał z wikingami, by po latach wrócić do swoich, jest naszymi oczami i uszami w każdej stoczonej bitwie.
Jeśli jednak ktoś chciałby oprócz rozlicznych bitew, w przerwach między nimi zaprzyjaźnić się z choćby z samym Uhtredem, poznać życie możnych, lub zwykłych ludzi zamieszkujących miasta i osady, rozczaruje się. Pisarz skupia się na walkach, rzeziach i sojuszach. Postaci pojawiające się i masowo ginące, niczym szczególnym się nie wyróżniają, nawet te historyczne, wszyscy są bezbarwni i nijacy, dyszący chęcią mordu, chciwością oraz niezwykłą pobożnością. Spokojnie można „Ostatnie królestwo” potraktować jako fabularyzowany podręcznik do historii, lub przeciętną powieść przygodową.
Do przeczytania powieści historycznych nie wystarczy jednak dobry serial telewizyjny, czy szeptana reklama, że warto. Tym bardziej trzeba uważać, gdy powieść historyczna urasta do cyklu 10 tomów. A taki maraton zapewnia Bernard Cornwell w cyklu „Wojny Wikingów”, który rozpoczyna się „Ostatnim królestwem”. Przeczytałam pierwszy tom, który prawdę mówiąc okazał się nie tym, czego oczekiwałam, choć przyznam, że lektura była nawet przyjemna. Ale to za mało, bym sięgnęła po kolejne.