Tłumaczenie: Jan Kraśko
Po rozczarowującej „Nocnej rundzie„, kolejny, dwudziesty trzeci tom i zdecydowany powrót dawnego Jacka Reachera. Wciąż nic się nie zmienia. Były wojskowy żandarm, znakomicie wyszkolony superbohater przemierza Amerykę, zatrzymując się w losowo wybranym miejscu, przy okazji ratując z opresji tych, którym staje się krzywda. Dla niego świat jest czarno-biały, zasady porządku społecznego oczywiste, więc nie warto akurat w tej materii z nim polemizować.
Tak też dzieje się i tym razem. Przeznaczenie lub czysty przypadek powoduje, że zatrzymuje się w Laconii, małym miasteczku w New Hampshire. To tutaj mieszkali jego dziadkowie i tu urodził się jego ojciec. Ciekawość, by odwiedzić rodzinną miejscowość ojca, zobaczyć dom w którym się wychowywał, a może też spotkać kogoś, kto pamięta rodzinę Reacherów jest zbyt kusząca, by nie skorzystać. W tym samym czasie, ale kilkanaście kilometrów dalej, para młodych Kanadyjczyków zatrzymuje się motelu, ponieważ samochód odmówił dalszej jazdy. I w tym momencie fabuła zostaje poprowadzona dwutorowo i równolegle, bez retrospekcji i w czasie rzeczywistym. Zostaniemy wciągnięci w historię rodziny Jacka Reachera, który przemierzając tę małą mieścinę, stara się odtworzyć historię dziadków i ojca, przy okazji rozdzielając słuszne razy tym, którym się należy. Oraz młodych Kanadyjczyków, którzy nieświadomi niebezpieczeństwa, dają się wciągnąć w niebezpieczną grę. Finał powieści będzie należał do naszej trójki bohaterów, bo na koniec ich drogi się przetną, a trup zaściele okoliczne lasy i łąki.
„Czas przeszły” kojarzy mi się z taką dość przeciętną westernową konwencją. Małe miasteczko, szeryf, który za wszelką cenę pragnie utrzymać względny spokój i bezpieczeństwo mieszkańców, oraz on, jedyny sprawiedliwy, na którego został wydany wyrok. I ludzie, którym przy okazji pomaga, bo taki już jest. Zwykły tradycyjny Jack Reacher, trochę lepszy od poprzednich.
Nie odważyłabym się polecić tej książki komuś, kto chciałby zacząć przygodę z Reacherem, bo fanom, wiadomo, polecać, ani zachęcać nie ma potrzeby.