
To już ostatnia część trylogii Davida Lagercrantza, w której postacie Lisabeth Salander i Mikaela Blomkvista mają tworzyć wrażenie, że jest to kontynuacja Millennium Larssona. Cieszę się niezmiernie, że to ostatnie dzieło Lagercrantza, bo po bardzo letnich „Co nas nie zabije„, „Mężczyzna, który gonił swój cień” ta ostatnia jest, moim zdaniem, najgorsza.
Zapowiedź pojedynku do krwi ostatniej sióstr Lisabeth i Camilii może zaostrzyć apetyt. Szybko jednak ten wątek zostanie spacyfikowany i sprowadzony do przerywnika, na rzecz innego. Oto w tle rozwija się afera szpiegowska z groźnymi służbami Rosji i Szwecji. Ale by rozgrywający się dramat nabrał odpowiedniego ciężaru, bohaterowie przy kawie i dobrym alkoholu oddają się retrospekcjom, które swój początek i koniec mają na zboczu Everestu. A w wysokich górach oprócz śmierci i oczywistych warunków atmosferycznych, bohaterowie dostaną się w wir rozgrywek pomiędzy służbami szpiegowskimi. Absurd goni absurd, niewiarygodność rywalizuje z głupotą. Natomiast bohaterowie rozpracowujący tę historię, na czele z Blomkvistem, charakteryzują się tym, że są śmiertelnie zmęczeni, mimo że przemieszczają się tylko z punktu A do punktu B w obrębie jednej dzielnicy Sztokholmu.
Lisbeth Salander to dziewczyna, która przebojem wdarła się do kanonu literatury. Jest niekwestionowaną liderką pośród kobiecych bohaterek, często przewyższającą inteligencją i skutecznością swoich męskich współbohaterów. Znakomita literacka postać, którą Lagercrantz w „Tej, która musi umrzeć” pozbawił przynależnego jej statusu, zabronił jej bycia prawdziwą Salander, na siłę starając się ją okiełznać, próbując wykrzesać z niej emocje, których pierwotnie nie przewidział dla niej Larsson. Postawił za to na Blomkvista, którego Salander i tak musi ratować z opresji.
Słaba, by nie powiedzieć, bardzo słaba książka. Niewiarygodne wątki szpiegowskie, absurdalne epizody z udziałem pary głównych bohaterów, a na koniec tkliwie i zupełnie nielarssonowskie zakończenie.
Niestety, nie polecam.
Co za szczęście, że dałam sobie siana po pierwszym tomie:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Słusznie zrobiłaś. Nigdy więcej Lagercrantza, pod żadnym pozorem, tytułem, czy innym własnym dziełem
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Takie sztucznie utrzymywane „dalsze ciągi” najczęściej właśnie tak kończą – odwrotem czytelników.
PolubieniePolubienie
Jestem właśnie tego przykładem.
PolubieniePolubienie