
Miasteczko Thalia w Teksasie w latach 50 ubiegłego wieku, to umierająca mieścina, jakich wiele na szlaku prowadzącym na Wielkie Równiny. Kilkuset mieszkańców, dorastająca młodzież i przeciekający przez palce czas. Kino, bilardownia, bar i stacja benzynowa, zaś 25 mil dalej, większa mieścina z barami i dziewczynami, które za dolara obdarzą chętnych swoimi wdziękami. W Thalii panuje marazm, a litry wypitego piwa, samochodowe przejażdżki i obsesyjne marzenia o seksie, ba, nawet o miłości, są głównym sportem tutejszej młodzieży. Ale jeśli dobrze przyjrzymy się mieszkańcom mieściny, okaże się, że o miłości i do miłości, tęskni nie tylko młodzież.
I niby nie ma tu niczego ekscytującego. Wolno mijający czas, kilku ekscentrycznych bohaterów w średnim wieku, lub starszych i młodzież, której słowa i myśli krążą wokół seksu. Słabi, nieszczęśliwi i miotający się wokół w poszukiwaniu tego co zgubili, lub tego, co mogą jeszcze znaleźć. Thalia ze słabymi mężczyznami, silnymi kobiety i młodzieżą na progu dorosłości, trwa zakonserwowana w swoim strachu przed tym co nowe, niechęcią do zmian i brakiem umiejętności w podejmowaniu decyzji.
Ale podobała mi się ta powieść. Krótka, skondensowana, kipiąca emocjami – od beznadziei po smutek i dramat. Ameryka prowincjonalna, pełna skrytych namiętności i pragnień, na zewnątrz pełna hipokryzji. Chwilami jest dowcipnie i wesoło, częściej nostalgicznie i smutno, kilku bohaterów dziwnych i niezbyt wiarygodnych, ale dodających kolorytu tej opowieści.
Warto.
Po zachwycie Brazos i tak bym przeczytała, ale teraz przynajmniej wiem, że nie będę żałowała:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Myślę, że nie będziesz 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
A tak, to stara książka, dawno temu ją czytałam, tez mi się podobała:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Cieszę się, że udało mi się nadrobić 🙂
PolubieniePolubienie