
To kolejna już, po ” Trzech sekundach” i „Trzech minutach, opowieść z Pietem Hoffmannem i Ewertem Grensem. I od razu też powiem, że dwie pierwsze to czysta akcja, adrenalina i niezła intryga sensacyjno-kryminalna, tak w tej ostatniej, niestety, próżno szukać tego, co zachwycało w poprzednich tomach. Będzie więcej policjanta Ewerta Grensa i jego nieustających żałobnych rozdrapów, mniej Pieta Hoffmanna, ale za to do akcji niechcący wkroczy jego rodzina. Interesujący, mocny i powodujący ból głowy w tej książce, to pokazanie mechanizmu sprowadzania uchodźców z Afryki do Europy i czerpania nieprawdopodobnych profitów z tego procederu.
Powieść zaczyna się mocnym uderzeniem. Oto w Sztokholmie znaleziony zostaje bezpański kontener, który okaże się grobem dla przeszło 70 osób, przybyszów z Afryki. Jednocześnie w miejskich sztokholmskich kostnicach, pojawiają się „nadprogramowe” zwłoki, nigdzie wcześniej nie ewidencjonowane. Do akcji wkracza znany z poprzednich tomów Ewert Grens ze swoją drużyną, a to nieuchronnie doprowadzi nas do Pieta Hoffmanna, który w Afryce, z ramienia ONZ trudni się ochroną transportów żywności dla głodujących.
I tak rozpoczyna się trzecia część cyklu z moim ulubionym bohaterem. Tym razem jednak, mimo podjęcia przez Roslunda trudnego i dla wielu niewygodnego tematu, jakim są uchodźcy, książka nie porywa. „Trzy godziny” porusza niezwykle ważny temat, ale wikłanie się głównego policjanta w polityczne wątki, raczej średnio tutaj wychodzi. Brakuje dobrej intrygi kryminalnej. Nie da się darzyć sympatią, ani nawet antypatią bohaterów. Chwilami ma się wrażenia pobieżnego zgłębiania tematu i jeszcze bardziej lekkiego potraktowania bohaterów.
Miała być dobra sensacja, a wyszła dosyć słaba i rozczarowująca powieść, nie licząc zaznaczenia ważnego społecznego problemu. Powiem tylko, że „Trzy godziny” napisał sam Anders Roslund i to niestety widać.
Takie sobie.
Szkoda 😦
PolubieniePolubienie
Roslund sam napisał tę trzecia powieść i to może być przyczyną jej „‚słabości”. Nazwisko Hellstroma zostało dodane, ponieważ w ten sposób Roslund chciał uhonorować swojego zmarłego przyjaciela i partnera w pisaniu.
PolubieniePolubienie