Kobiety z Vardo – Kiran Millwood Hargrave

Tłumaczenie: Jędrzej Polak

Oto siedemnasty wiek w Norwegii, północ kraju, gdzie żyje rdzenna ludność Saamów obok Norwegów, Szwedów, czy Finów. I wieś Vardo, zamieszkała przez Norwegów i Saamów, mężczyźni trudnią się rybołówstwem, a kobiety zawiadują domostwami, rodzą dzieci i przygotowują posiłki, z odwiecznym, sztywnym podziałem ról na męskie i żeńskie.

Mała uboga społeczność, żyjąca niemal w ekstremalnych warunkach, gdzieś na obrzeżach państwa, doświadcza tragedii. Oto potężny sztorm zabija niemal wszystkich mężczyzn z Vardo, pozostawiając kobiety, które z dnia na dzień muszą radzić sobie, by przeżyć. Zdawać by się mogło, że racjonalizm i zdrowe podejście do zaistniałej sytuacji, umiejętność przystosowania się do nowej rzeczywistości pozwolą kobietom z wioski zacząć w miarę normalnie funkcjonować. Ale przecież to nie jest zdrowa sytuacja dla tych, którzy rządzą krajem. I tak powoli nad Vardo zbierają się czarne chmury, a patriarchat, donosicielstwo i religijne szaleństwo biorą górę nad zdrowym rozsądkiem i rozpoczyna się, prawnie usankcjonowane polowanie na czarownice.

Prawdę mówiąc, przedstawiona przez autorkę historia kobiet z Vardo nie porwała mnie. I nie dlatego, że opowiadała dramatyczne chwile życia kobiet uznanych za zło świata i tego, jak rodzi się, w majestacie prawa, zbrodnia. Bo to wszystko lepiej, lub gorzej znamy z historii, reportaży, czy powieści. Rozczarowaniem było skupienie się autorki na nużącym i dosyć rozwlekłym opisywaniu pewnych scen, co nieuchronnie prowadziło do znudzenia, ta szczegółowość faktów z życia bohaterów, w gruncie rzeczy pobieżna, po drodze porzucona i praktycznie niewiele wnosząca do powieści. Zupełny brak dramatyzmu i napięcia w jak by nie było, w wydarzeniach prawdziwych, głośnych i budzących do dziś wewnętrzny bunt i sprzeciw. I główne bohaterki, wspierające się, trzymające się razem, co dawało jakąś nadzieję, nadzieję na cokolwiek, byle nie taką, jak finał tej historii.

Jeśli w zamyśle autorki, „Kobiety z Vardo” miały nieść w sobie kaganek feminizmu, to raczej słabo to wypadło. Nie czułam surowego klimatu Vardo, a lapidarność i zbytnia zwięzłość opowiadanej historii ważnych wątków i rozwodzenie się nad mniej istotnymi, nie pomagała wczuć się w tę opowieść. I mimo że w Vardo polowanie na czarownice rozpoczęto w imię Boga, to zabrakło mi epilogu, jak wróciło do bogobojnej normy życie we wsi.

Takie sobie.

2 myśli na temat “Kobiety z Vardo – Kiran Millwood Hargrave

  1. No patrz, a mnie się podobało. Ta oschłość i szorstkość opowieści działała na wyobraźnię. Uważam, że historia została dosyć realistycznie opisana. Myślę, że na cześć prawdziwych „bohaterek” powstała ta historia i daje się zapamiętać na długo.

    Polubione przez 1 osoba

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s