
Tłumaczenie: Przemysław Hejmej
Jeden z najlepszych autorów książek kryminalnych według mojego subiektywnego rankingu, tym razem lekko zawodzi. Powieść podzielona została na dwie odrębne historie. Pierwsza z nich, to próba zdyskredytowania detektywa Boscha przez więźnia, którego ten schwytał, a sąd skazał na karę śmierci. Drugi wątek to podwójne zabójstwo farmaceutów w aptece w San Fernando, gdzie Bosch zajmuje się sprawami nierozwiązanymi, już dawno odłożonymi na półkę.
Connelly prowadzi równolegle obie historie, z tym że zabójstwo farmaceutów jest dynamiczne, historia toczy się żwawo, a Bosch wciela się rolę, jakiej dawno nie odgrywał. Motywem przewodnim jest problem uzależnienia ludzi od leków. Skorumpowani farmaceuci, bezwzględnie wykorzystywani lekomani i mafia rosyjska, czerpiąca ogromne pieniądze z tego procederu. Bosch jawi się tutaj jako silny i zdeterminowany policjant, którego nadrzędnym celem jest wymierzenie sprawiedliwości. Takiego właśnie Boscha lubię.
Natomiast wątek pierwszy to historia pewnego mordercy, który 30 lat temu zamordował kobietę. Teraz na jaw wychodzą dodatkowe okoliczności, które jasno dowodzą, że Bosch się pomylił i doprowadził do więzienia nie tego, kogo powinien. Do akcji wkracza przyrodni brat detektywa, prawnik z Lincolna, Mickey Haller i rozpoczyna się tajne dochodzenie, którego nadrzędnym celem jest obrona Boscha i wyjaśnienie do końca tej historii.
Po lekturze książki, można odnieść wrażenie, że Bosch zdecydowanie się starzeje, a Connelly jakby tego nie zauważa. Potrafi wysłać naszego bohatera w niebezpieczną podróż, z misją, którą z definicji powinien zająć się ktoś, kto jest do tego szkolony. Detektyw wywiązuje się z niej znakomicie, ale zmęczony i przytłoczony, nie tylko wiekiem, zaczyna rozmyślać nad historią, która wydarzyła się 30 lat temu. Tak naprawdę ten akurat wątek rozgrywa się w głowie Boscha, oprócz sali sądowej i procedur które tam obowiązują.
Szczerze mówiąc, niczym szczególnym Connelly nie zaskoczył, tak jakby kończyły mu się pomysły na Boscha i jego śledztwa. Nie mniej, jako zagorzała fanka autora i jego bohatera, będę czekać na kolejne powieści.
PS.
„Alkowa” i „jegomość” w powieści współczesnej zabrzmiały nieco zgrzytliwie. Nie wiem, jak to się ma do oryginału, ale w pewnym momencie sprawdzałam, czy nie czytam „Lalki” Prusa 🙂