
Tłumaczenie: Radosław Madejski
Fanką s-f nie jestem, choć przyznam, że „Marsjanin” bardzo mi się podobał, zarówno książka jak i film. Ale to tylko wyjątek potwierdzający regułę, bo kolejna książka Weira to jednak rozczarowanie. I nie dlatego, że historia znów rozgrywa się w przestrzeni kosmicznej, że bohater podobnie jak w „Marsjaninie” zostaje solistą zbawiającym świat i podejmującym próby ratowania siebie i jak okaże się niebawem, drugiej osoby. Że staje się niezwykle utalentowanym astronautą, który z nauczyciela przyrody, urasta do wybitnego naukowca, inżyniera i co tam potrzeba, by nawigować w przestrzeni międzygalaktycznej i w międzyczasie prowadzić niebezpieczne badania naukowe, mające uratować niejedną zamieszkałą planetę.
Moim zdaniem skrócenie książki połowę wyszłoby jej na dobre. Ponieważ gdybym chciała poczytać podręcznik do fizyki i chemii, to bym pewnie nie narzekała. A tak, autora trochę poniosło naukowe zacięcie i zaserwował nam syntezę z paru naukowych bryków. Zamiast tego mógł się raczej skupić na warstwie fabularnej i dialogowej, której jakość pozostawia wiele do życzenia.
Oczywiście, nie jest tak, że wszystko było złe. Niezła była zastosowana przez autora forma retrospekcji, czas teraźniejszy w przestrzeni planetarnej i wspomnienia bohatera, z których dowiadujemy się, jak to się stało, że jest tu, gdzie jest. Spodobał mi się jego nowy przyjaciel i filozofia, jaką przyłożył do zastanych realiów.
Niestety bilans jest na nie. Oprócz dość jednowymiarowych postaci z Ziemi, w książce roi się od stereotypów . Bo jeśli Rosjanin, to musi pić mocną wódkę i to szklankami, jeśli Japończyk, to konkretny i rzeczowy. Amerykanin lubi płakać i się użalać nad sobą, ale wygrywa. A finał tej historii nie mógł być chyba inny, ale mnie rozczarował.
Słaba.
Jeśli chcesz genialnego SF, to polecam Hyperiona i Upadek Hyperiona Dana Simmonsa (o ile jeszcze nie znasz, oczywiście). Weir to taki raczej pisarz z przypadku, niż prawdziwego zdarzenia.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
„Hyperiona” czytałam i nawet na blogu o nim napisałam, jak na mój debiut w tym gatunku literackim, absolutny strzał w dziesiątkę. Oczywiście natychmiast kupiłam „Upadek…” i stoi nieczytany na półce 🙂
PolubieniePolubienie
Koniecznie, bo to w sumie całość.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
A ja właśnie „Projekt …” zdjęłam z półki z zamiarem czytania:) Zobaczymy czy mi podejdzie, z opisu już wiadomo, że posłużył się poprzednim schematem. „Artemis” – całkiem inna nie za bardzo mu wyszła, więc widzę powrót do sprawdzonego. Może okazać się autorem jednej dobrej książki.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Rzeczywiście. Autor jednej książki. Czekam na Twoje wrażenia z lektury 🙂
PolubieniePolubienie