Nie mogę powiedzieć, że zaskoczyła kompletnie, bo mniej więcej spodziewałam się, o czym będzie dzieło stanowić. Natomiast kompletnie zaskoczona zostałam przystępną formą, w jakiej książka została napisana i jak bardzo pochłonęła mnie jej treść. Byłam pewna, że biorę do ręki dzieło pseudonaukowe, rojące się od uczonych nazw, terminów i tym wszystkim, co składa się na medycynę tak, by przy okazji zwykły śmiertelnik niewiele z niej rozumiał. Tymczasem książka okazała się fantastyczną opowieścią o początkach chirurgii, jej wielkich prekursorach i o czym nie można zapomnieć, cierpiących pacjentach.
Stulecie chirurgów i Triumf Chirurgów kupiłam w połowie lat 90 w jakimś antykwariacie, książki miały zupełnie inne okładki, a pan bardzo namawiał mnie na te pozycje. Potem moje antykwaryczne książki dostały nóg, więc kupiłam nowe wydanie, bo to są książki, które warto mieć.