Kolory zła. Czerwień – Małgorzata Oliwia Sobczak

„Czerwień”, powieść kryminalna Małgorzaty Oliwii Sobczak, rozpoczyna się od znalezienia okaleczonych zwłok młodej kobiety. Dwa plany czasowe – lata 90-te i rok 2013, Sopot, zwłoki młodej dziewczyny i prokurator Bilski, który upatruje w nowym śledztwie szansy na swój sukces zawodowy. Przyznam, że początek zapowiada, że będzie się działo. I rzeczywiście, dzieje się dużo. Jest kilka wątków, a każda z pojawiających się postaci na pewnym etapie dochodzenia może z powodzeniem być poszukiwanym mordercą.

Fabuła książki prowadzi nas ruchem jednostajnie przyśpieszonym, więc nie doczekamy się spektakularnych zwrotów akcji, suspensów wywracających dotychczasowe ustalenia i nasze przemyślenia. Kilka barwnych postaci ze świata prawniczego, pokaźna gromadka złodziei i bandytów z trójmiejskiej mafii, zabójstwa, narkotyki, trochę psychologizowania, powroty do czasów młodzieńczych i szukania winnych nieudanego życia, ot, proza życia wielu.

Nie powiem, żeby „Czerwień”, z czytelniczego punktu widzenia, spowodowała u mnie oczekiwany efekt „wow”. Nie przyłączę się do chórku piewców i pochlebców. Podobał mi się Sopot widziany oczami autorki, ten z lat 90-tych i ten dzisiejszy. Pomysł na intrygę kryminalną niezły oraz jak już wcześniej wspomniałam początek wielce obiecujący. Potem, niestety, pewne wątki zaczęły się zbytnio ciągnąć bez wyraźnego finału. Bohaterowie dorastają, a jakby nic w ich myśleniu i postępowaniu się nie zmieniało, z obowiązkowym upatrywaniem własnych niepowodzeń we wczesnym i późniejszym dzieciństwie. Główna postać, czyli prokurator Bilski, to taki facet, któremu raczej nie powierzyłabym swjojej ochrony. Trochę rozmemłany i trochę infantylny. I finał „Czerwieni” mówiąc oględnie, zupełnie niesatysfakcjonujący. I jeszcze imiona; Ildefons, Alojzy, czy Leopold, doprawdy, po co aż tak wymyślnie.

Aby skończyć z malkontenctwem, to podobały mi się krótkie rozdziały, przejrzystość w wątkach tych z retrospekcji i teraźniejszych. Autorka niczego nie zgubiła i widać, że świetnie opanowała sztukę trzymania swoich bohaterów w ryzach. Pomysł na kryminalną intrygę dobry, a główny bohater, kto wie, może się naprawi, o czym przekonam się czytając „Czerń”.

I tak się sprawa ma z „Czerwienią”.

11 myśli na temat “Kolory zła. Czerwień – Małgorzata Oliwia Sobczak

    1. Oj tam się nie znasz, przecież wszyscy się znamy 🙂 Przeczytam „Czerń”, bo może się rozkręci. Ja w ogóle maruda jestem, za dużo kryminałów przeczytałam, a poza tym chyba dobrze, że nie wszyscy w jednym chórze śpiewamy 🙂

      Polubienie

      1. Moze i tak, ale czasem mi glupio ze Ci cos polecam, a potem że takie se…. No ale. Oki. Ja może inaczej podchodzę. Cieszę się ze jednak masz ochote siegnać po Czern. Wg mnie jest lepsza, no ale. 😉

        Polubienie

  1. Mówisz, że autorka przywołuje realia Sopotu sprzed lat, więc chyba powinnam tą książkę przeczytać. Skonfrontuję z moimi wspomnieniami, bo jako rodowita Sopocianka mam ich sporo 🙂
    ps. czy nie masz wrażenia, że nawet tytuły polskich autorów są „zerżnięte” z pierwowzorów, tu z Cleeves?

    Polubione przez 1 osoba

      1. Przeczytałam albo raczej wynudziłam się strasznie, tylko opisy Trójmiasta trzymały mnie przy tej książce.
        Jakieś kiksy były ale autorka dała wyjaśnienie w posłowiu, więc ok. Końcówka wręcz niewiarygodna, mnie nie przekonała. Czułam się jakbym czytała artykuł w gazecie (nawiązanie do zaginięcia „sławnej” Iwony W. ) a nie kryminał, trochę za długie były życiorysy bohaterów, zbyt odbiegano od meritum – spadało napięcie i wiało nudą. W każdym razie nie zaprzyjaźnię się z autorką na dłużej.

        Polubienie

Dodaj komentarz