Tłumaczenie: Łukasz Praski
Bohaterowie powieści Connelly’ego – Harry Bosch, Jack McEvoy, czy Terry McCaleb (ten ostatni chyba już umarł?), starzeją się i powoli szykują się do przejścia na emeryturę. Pora więc, by do kryminalnego krwiobiegu wpuścić nieco świeżej krwi i dokonać zmiany warty wśród bohaterów. I tu na scenę wkracza Mickey Haller, bezkompromisowy adwokat, którego nadrzędnym celem jest skuteczna obrona klienta, polem bitwy sala sądowa, a przeciwnikiem prokuratura. O kilku bataliach sądowych Hallera, można było już poczytać, ale uważam, że „Piąty świadek” jest najlepszą pozycją, pośród gromadki hallerów, jeśli nie najlepszą na przestrzeni kilku ostatnich lat, w ogóle.
Kiedy USA ogarnia recesja, a horror utraty pracy i niemożność spłaty kredytów zaciągniętych na kupno domu staje się rzeczywistością, dla banków zaczyna się czas obfitych łowów. Jedną z wielu ofiar kryzysu, której grozi eksmisja i przejęcie domu przez bank, jest Lisa Trammel. Na początku walczy z bankiem na pisma, pozwy i odroczenia, a prawnej pomocy udziela jej adwokat Mickey Haller, którego również nie omija ogólnokrajowa recesja i posucha na rynku pracy. Wydaje się, że historia Trammel zbliża się do szczęśliwego finału, gdy niespodziewanie zamordowany zostaje jeden z pracowników banku, z którym „walczy” Trammel i Haller, a ona sama zostaje aresztowana i oskarżona o morderstwo. Tym samym, Mickey Haller płynnie przechodzi od obrońcy klientki przed bankiem, do obrońcy w jej procesie karnym, gdzie ciężar gatunkowy sprawy i konsekwencje grożące klientce, wyjątkowo źle rokują.
Mickey Haller – niebezpieczny dla prokuratury, wkurzający adwersarzy i niebywale skuteczny adwokat, który przy okazji sprawy Trammel, szkoli swoją stażystkę i zastępczynię mówiąc z przekonaniem, że kwestia winy i niewinności klienta, dla dobrego adwokata nie ma znaczenia. Najważniejsze jest zbudowanie odpowiedniej linii obrony, by jej skuteczność w atakach strony przeciwnej była nie do przejścia. I tego się trzyma, tego wymaga od swoich współpracowników, mając wiedzę, że tylko w taki sposób, można wygrać tę prawniczą wojnę.
Michael Connelly perfekcyjnie odrabia lekcję w kwestii prawa karnego… i nie tylko, procedur, jakimi rządzi się policja na miejscu zbrodni i doskonale przyswaja i oddaje na kartach powieści życie sali sądowej z jej niuansami, sędziami i całą prawną obudową. To automatycznie ma przełożenie na powieść, gdzie pisarz w lekki, zabawny i strawny sposób mówi o wielu, jak wydaje się nudnych sprawach, tutaj zaś, podanych w wyjątkowo atrakcyjny sposób. Bo przecież „Piąty świadek”, to trzymający w napięciu thriller, w którym jest trup i oskarżona, a sprawa idzie o ustalenie faktycznych zdarzeń, uzyskanie wyroku uniewinniającego i wskazanie prawdziwego sprawcy. Doskonale oddany klimat procesu, cudowne potyczki obrony, oskarżenia i sędziego. Bardzo dobre tempo i korzystne dla powieści zmiany dekoracji, od pokazania codziennego LA, poprzez prywatne życie bohaterów i kilka niebezpiecznych sytuacji, zagrażających ich zdrowiu i życiu. Connelly w tej powieści potwierdza swój kunszt pisarski, a końcówka i finał, zakończony niespodziewanym suspensem, tylko utwierdza w przekonaniu, że to bardzo dobra powieść.