
Tłumaczenie: Zdzisława Lewikowa
„To wiem na pewno” jest powieścią z tak zwanymi ambicjami, w której autor postarał się o wszystkie nieszczęścia i szczęścia, jakie tylko mogą spotkać przeciętną rodzinę. Lata 40, 60 i 90 ubiegłego wieku w rodzinie Tempestów i Birdseyów, obfitują w liczne i przykre wydarzenia, oprócz rzecz jasna narodzin bliźniaków, co dla ich matki niewątpliwie było zaskoczeniem ale i ogromnym wyzwaniem.
Powieść rozpoczyna się mocnym wydarzeniem, które nada całości odpowiedni wydźwięk. Oto Tomasz, cierpiący na schizofrenię paranoidalną i brat bliźniaczy Dominika, obcina sobie nożem rękę. Szok i niedowierzanie, potem szpital i zakład psychiatryczny o zaostrzonym rygorze dla Tomasza, spowodują, że Dominik rozpocznie własną lekcję nauki o życiu swojej rodziny, lekcję umiejętności przebaczania i próbą powrotu do tak zwanego normalnego życia. To Dominik jest tu narratorem, nierzadko raczący nas czarnym humorem, obwiniający się o nieumiejętność postępowania z bratem, matką i żoną.
Liczne retrospekcje, jakich doświadczymy w powieści, rozwleczone i ze sporą dawką psychologii, na początku wydają się być atrakcyjne, ale im dalej, tym bardziej czujemy się zmęczeni. Lamb zaserwował bowiem swoim bohaterom niezliczone nieszczęścia. Oto kilka morderstw i samobójstw, gwałtów, przemocy domowej psychicznej i fizycznej, AIDS, pornografia dziecięca, szantaż, lesbijki, rasizm i choroby psychiczne. Im więcej, tym lepiej – zda się mówić autor, a w rezultacie rozmywa się to, o co głównie chodzić powinno. A kiedy dojdziemy do emigranckiego pamiętnika dziadka-Sycylijczyka, największego drania, bufona i złego człowieka, z którym konkurować może ojczym braci, dochodzimy do ściany i mamy wielką ochotę porzucić to przytłaczające dzieło.
Nostalgia za latami 90 XX, denerwująca powtarzalność przerabianych wątków, terapia psychologiczna, jakiej poddaje się bohater tak szczegółowa i rozwlekła, że z czasem staje nudna. Finał historii o tak ogromnej skali nieszczęść, budzi raczej niedowierzanie i wzruszenie ramion. Niemal 900 stron zapisanych małym drukiem, waga 1 kg i kilka dni mozolnego czytania. Nie pomogły peany zachwyconych powieścią czytelników, mnie ta powieść zmęczyła i znużyła – to wiem na pewno.
Bez zachwytu.
No to w serialu jest sama esencja – nadal gorąco polecam:) A książkę odpuszczam bez żalu, zniechęciło mnie nawet spolszczenie imion.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Tak, spolszczenie imienia to fatalny pomysł. A z filmem poczekam, bo muszę odpocząć od tej rodziny 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
O rany, jednym słowem masakra rodzinna. Czy jest na końcu jakaś ważna puenta, która usprawiedliwia te wszystkie nieszczęścia?
PolubieniePolubienie
A tak, jak schizofrenia paranoidalna wpływa na rodzinę i co z tego wynika… I prawdę mówiąc najsympatyczniejszą osobą w powieści, był właśnie chory bliźniak.
PolubieniePolubienie