Powieść kryminalna Dennisa Lehane’a, w przekładzie Maciejki Mazan.
Lata 20 i 30 ubiegłego wieku w Ameryce, kojarzą się z wielkim kryzysem, głodem, brakiem pracy i migracją ludzi. W czasie, gdy wędrówka za pracą i chlebem osiągała swoje apogeum, to byli też tacy, którym życie po ciemnej stronie mocy, pozwalało na niebywałą realizację planów biznesowych. Czas prohibicji, umożliwia rozkwit grup mafijnych, przemyt alkoholu na niewyobrażalną skalę i powszechną korupcję państwowych urzędników. A jednocześnie życie gangstera staje się tańsze od kuli, która go uśmierca, zanim jednak skosztuje on ołowiu z pistoletu maszynowego, zdąży zaznać luksusu, o jakim nigdy nie marzył.
O czasach wojen mafijnych, zdobywania „dziewiczych terenów łowieckich” i tego wszystkiego, co zwykły bandyta, zwany gangsterem i organizacja stojąca za nim reprezentuje, opowiada „Nocne życie” Lehane’a. Już na pierwszej stronie, mamy przedsmak tego, co będzie się działo. Oto główny bohater, Joe, stoi na holowniku płynącym po Zatoce Meksykańskiej, wbity w garnitur i cementowe buty, obstalowane u mistrzów rzemiosła. Ale nim wybije godzina zero, konieczna jest retrospekcja i odpowiednie ujęcie tematu z kilku stron, by móc prześledzić karierę gangstera Joe Coughlina, lubiącego mówić o sobie, że jest „człowiekiem wyjętym spod prawa„. Tłumaczącego się przed samym sobą, że „można robić dobre uczynki, dzięki złym pieniądzom„.
Świat przedstawiony przez Lehane’a jest skupiony na mafii i jego kreatorach. Tutaj nie ma miejsca na dociekanie i analizowanie zachowań bohaterów, dylematy moralne i wyrzuty sumienia. Mamy swoje sympatie i antypatie wśród braci gangsterskiej, kibicujemy ulubieńcom, życząc wszystkiego najgorszego ich wrogom. Kiwamy głową i rozgrzeszamy bohaterów wracających z bratobójczych wojen, z dziesiątkami karbów na pistoletach maszynowych, symbolizujących zastrzelonych wrogów. A trup ściele się gęsto, pościgi i ucieczki samochodowe to norma i piękne kobiety, bez których tamten świat się nie liczył.
Lehane wskrzesza ducha kryminału noir, choć intryga, a nawet kilka intryg, nie jest tu najważniejsza. To opowieść o gangsterskim świecie Bostonu i Tampy czasów prohibicji i opowieść o Joe Coughlinie. Tym samym małym Joe, którego znamy z pierwszego tomu tej trylogii, „Miasta niepokoju”. Obserwujemy go, jak odrzuca wiarę, pozbywa się moralnych dylematów, co okaże się konieczne, kiedy ze zwykłego szeregowego rzezimieszka, dojdzie do stanowiska naczelnego rzezimieszka – cosigliere. W tle gorąca Kuba i odległe bulgotanie rewolucyjnych nastrojów, wszechobecny rasizm i pierwsze zainteresowanie mafijnych bossów narkotykami.
Dennis Lehane to uznana marka wśród pisarzy, więc każda kolejna książka, to dla jego wyznawców wydarzenie. Tym razem również nie zawodzi, już kusząc tomem trzecim, bo na trylogię obliczył pisarz dzieje rodziny Coughlin. Tymczasem ja powrócę do „Miasta niepokoju”, bo niewiele z niego pamiętam, a jest dosyć istotny w kontekście „Nocnego życia”. Ale to tylko moja ciekawość, ponieważ i bez znajomości pierwszego tomu, lektura „Nocnego życia” sprawia dużą frajdę.
//
//