Tłumaczenie: Andrzej Szulc
Sztuką jest napisanie dwudziestu tomów z tym samym szkockim detektywem i jego partnerką, z akcją dziejącą się zawsze w Edynburgu w taki sposób, aby nie znużyć czytelnika. Ianowi Rankinowi ta sztuka przychodzi naturalnie. Znakomicie prowadzi on swojego bohatera, Johna Rebusa, teraz już emeryta, przez meandry fabuły, a zagadka kryminalna i wątki poboczne dobrze oddają znany z poprzednich powieści klimat miasta, jego pubów i dzielnic, po których poruszają się postaci.
Dwa wiodące wątki nadają ton i tempo powieści. Oto umierają śmiercią gwałtowną emerytowani, szanowani i ustosunkowani mieszkańcy Edynburga. Nieudanego zamachu na swoje życie doświadczy też słynny edynburski gangster i odwieczny wróg Rebusa – Duży Ger. Tym razem jednak, obaj zawiążą nieformalny sojusz, by wyjaśnić przyczynę zamachu i złapać niedoszłego mordercę. Rozpoczyna się żmudna policyjna robota, w której John Rebus będzie występował w roli policyjnego konsultanta. W międzyczasie rozpoczynają się wojenno-zaczepne działania gangów z Glasgow i Edynburga, trup zaczyna się ścielić i do akcji wkracza Siobhan Clarke i Malcolm Fox, były śledczy z wydziału spraw wewnętrznych. Jak można się spodziewać, nic nie dzieje się bez przyczyny, wątki rozrastają się w tempie geometrycznym, by w finale zgrabnie się połączyć.
Atutem książki jest oczywiście John Rebus, który policyjną robotę ma we krwi i, jak można się domyślić, nie da się zepchnąć na drugi plan. Analityczny umysł, błyskotliwość, sarkazm i czarny humor – oto cały John Rebus, który od niemal 30 lat, często naginając, lub omijając przepisy, łapie morderców. Jego partnerzy – Clarke i Fox to godni następcy i równorzędni partnerzy, w tej, jak się potem okaże, skomplikowanej kryminalnej układance. Nie bez znaczenia jest Edynburg, puby bez których trudno wyobrazić sobie bohaterów. A jeśli jeszcze dodamy składną i wyrafinowaną intrygę kryminalną oraz przesłanie, jakie ze sobą niesie, kolejny „rankin” staje się jeszcze bardziej godny polecenia.
Wyznawców Iana Rankina do tej najnowszej książki zachęcać nie trzeba. Natomiast tym, którzy nie mieli przyjemności poobcować z Johnem Rebusem, polecam. Zawsze.
//